Wielce zadziwiającym dla wyznawców klasycznej fizyki i mechaniki było
zjawisko proporcjonalnego, samoczynnego oziębiania się silnika w miarę
zwiększania się jego obciążenia. Silnik podejmował trud nakładanego na
niego zadania i nie grzał się i nie zwalniał, a przeciwnie zwiększał obroty - jakby świadomie dostosowując
wysiłek do wykonywanej pracy.
Najdziwniejsze jednak nastąpiło po osiągnięciu przez GES temperatury 4 stopni
Kelvina (minus 269 stopni Celsjusza!). Urządzenie przeszło w stan
nadprzewodnictwa, wytworzyło wokół siebie sztuczne pole grawitacyjne, oderwało
się od ziemi i wzniosło na wysokość około 15 metrów!
Searl zbudował (niechcący?)
silnik antygrawitacyjny!
Wokół niego wytworzyła się próżnia i charakterystyczna różowa poświata.
Generowany przez urządzenie prąd przekroczył napięcie miliona voltów. W
okolicy zaczęły się samoczynnie włączać odbiorniki elektryczne na skutek
indukowania się prądów w przewodach zasilających oraz wystąpiło wiele awarii
tych urządzeń.
Napięcie i pole grawitacyjne rosło i urządzenie w pewnym momencie
wystrzeliło wysoko w przestrzeń ginąc na
zawsze. Po tej przygodzie Searl opracował metodę sterowania
urządzeniem. Inne wykorzystywał do darmowego zasilania energią elektryczną
własnego domu.
Zbudował jeszcze wiele znacznie większych generatorów, które służyły jako
silniki grawitacyjne budowanych, znacznie większych, pojazdów latających.
Szczegółowo pisały o tym periodyki techniczne oraz NEXUS.
Największy zbudowany przez Searla pojazd miał 14 metrów średnicy, był
bezzałogowy i sterowany z ziemi drogą radiową. Planował budowę dysku o średnicy
129 metrów. Twierdził, że jego pojazdy mogą w próżni latać z prędkością
bliską prędkości światła. Czas podróży z Nowego Jorku do Londynu szacował na 20
minut z uwagi na to, że statek w atmosferze musi latać wolniej.
Wynalazca twierdził, że kilka jego pojazdów latało na orbitach okołoziemskich
przeszło dziesięć lat.
W efekcie nieporozumień z zakładem energetycznym Searl został wtrącony do
więzienia. W czasie jego nieobecności cała dokumentacja GES-ów, wszystkie
materiały wynalazcy zostały zniszczone. Wynalazek został skutecznie zablokowany.
Zadziałała Totalna Mentalna Blokada, o której pisałem we wcześniejszych
artykułach.
W efekcie na orbitę okołoziemską i na Stację Kosmiczną(?) - /raczej -
Komiczną/ latamy rozlatującymi się wahadłowcami napędzanymi tysiącami ton
spalonego paliwa odrzutowego zamiast małym, efektywnym, szybkim
i bezpiecznym generatorem Searla. To i tak dobrze - bo ile węgla trzeba by
było zabrać w taką podróż gdyby zastosowano silnik parowy??!!
Głupota ludzka podobno nie ma granic, ale czy tylko o to tu chodzi?
/c.d.n./ Andrzej
Kraśnicki
|