Mimo braku porozumienia i chęci zawarcia kompromisu 17 kwietnia 1948 roku w Alamagoro (tam gdzie w 1947 roku rozbiły się dwa NOLe) dochodzi do spotkania prezydenta z USA obcymi istotami, które przybywają na miejsce w 4 pojazdach. Celem tego spotkania dla USA nie była wcale chęć porozumienia, a okazja do pojmania istot. Nie wiadomo jak to się stało, ale na nieszczęście dla przedstawicieli obcych plan powiódł się i pojmane zostały 3 istoty. W czasie tego ataku USA (bez wątpienia można tak powiedzieć) zginęło kilka istot, tylko jeden z pojazdów zdołał przetrwać i odlecieć.
Dochodziło do następnych kontaktów z obcymi i katastrof UFO. Dziwnym trafem wszystkie te wydarzenia miały miejsc w pobliżu miejsc gdzie prowadzona próby nad bronią jądrową.
Wiemy, że ostatecznie pakt pokojowy został zawarty między istotami, a prezydentem. Doszło najprawdopodobniej do podobnej wizyty, jaką miał król Szwecji. Owe spotkanie całkowicie odmieniło punkt widzenia prezydenta, co wiązało się ze zwolnieniem generała MacArtura, który był gorącym zwolennikiem ataku jądrowego na Koreę Północną i Chiny.
Każdy z następnych prezydentów otrzymywał specjalny ściśle tajny raport, który wprowadzał ich w historię kontaktów z obcymi, historie katastrof i obserwacji UFO. Tak też było z następnym przywódcą USA Dwightem Eisenhowerem, który objął urząd w 1953r. Oto fakty, które znalazły się w tym dokumencie: - 24 czerwca 1947 roku pilot lecący nad górami Cascade w stanie Waszyngton zaobserwował 9 dyskoidalnych obiektów lecących z dużą prędkością. Obserwacja ta spotkała się z szerokim zainteresowaniem mediów i opinii publicznej. Podjęto środki mające na celu ustalenie pochodzenia i cel wspomnianych dysków. Próby przechwycenia pojazdów nie powiodły się. Reakcja opinii publicznej była bliska histerii. - W lipcu 1947 w Nowym Meksyku rozbił się jeden z takich dyskokształtnych obiektów. 7 lipca podjęto akcję mającą na celu odszukanie obiektu i poddanie go badaniom. W rezultacie odnaleziono również martwe cztery małe człekokształtne istoty. W wyniku przeprowadzonej analizy wraku oraz ciał istot stwierdzono, na podstawie rozmiarów i braku zapasów żywności był to pojazd krótkiego zasięgu. Pochodzenie pojazdów określono jako nieziemskie a jedną z możliwości miejsca, z którego pochodzą jest Mars. Są też zwolennicy teorii, że obcy pochodzą z innego układy planetarnego. Istoty mimo, że podobne do ludzi, zostały poddane innym procesom ewolucyjnym i biologicznym niż te, przy których powstał Człowiek... - nie udało się ustalić sposobu, w jaki był napędzany obiekt. Nie posiadał skrzydeł, silnika odrzutowego bądź innego znanego źródła napędu. Brak przyrządów do sterowania oraz jakichkolwiek elementów elektronicznych. Cel tych przybyszy pozostaje nieznany. Wzrost działalności tych obiektów zrodził niepokój, że szykuje się coś groźnego. Grupa MJ-12 zaleca utrzymanie tych informacji w ścisłej tajemnicy przez opinią publiczną.
Tyle w skrócie. Niedługo potem Eisenhower miał okazje obejrzeć na własne oczy obce pojazdy, które trzymano w jednej z wojskowych baz. Jeden z urzędników państwowych związany z prezydentem poinformował, że prezydent zamierza zignorować wszelkie groźby, rady, podpowiedzi i wbrew wielu ludziom w maju 1954 chce ujawnić opinii publicznej całą prawdę na temat UFO. Czas minął szybko, minął też maj a prezydent milczał. Czyżby zmienił decyzję? A może ktoś go zmusił?
Następnym po Eisenhowerze był John F. Kennedy. Tak jak jego poprzednik otrzymał raport traktujący na temat NOLi. Dokument ten wręczył mu niejaki William Brodie. Warto się nad tym nazwiskiem chwilę zatrzymać. Otóż jak udało się ustalić, kilka lat wcześniej, a mianowicie 13 czerwca 1965 roku Brodie został porwany z pokładu samolotu. Podczas lotu z Północnej Kalifornii do Lousiville samolot wykonał "skok" w czasie. Pasażerowie zeznawali, że samolot zawisł w powietrzu. Po chwili jeden z mężczyzn podszedł do drzwi samolotu, które same się otworzyły, po czym mężczyzna wyszedł z samolotu! Był nim właśnie Brodie.
Kontakty prezydenta Kennedego z obcymi istotami były bardzo ożywione. Kennedyemu nie spodobał się fakt, że obcy ingerują w sprawy Stanów Zjednoczonych. Nie zgodził się, aby zaprzestań prób z bronią jądrową, bo zdawał sobie sprawę, że Rosjanie mogą w tym czasie zrobić na tym polu wielki postęp. Prace nad bronią masowego rażenie ruszyły ze zdwojoną siłą.
Obcy nie ograniczyli się tylko do gróźb i nawoływań, ale zadziałali bezpośrednio. Chodzi tutaj o inwazję USA na Kubę. Cała akcja została uprzednio dokładnie zaplanowana przez Pentagon i CIA. Kennedy w ostatniej chwili zmienił zdanie narażając się na kompromitację. Co zmusiło go do podjęcia tak drastycznej decyzji? Krótko przed planowaną inwazję brat Johna, Robert zniknął bez wieści na 3 dni. W między czasie prezydenta w jego gabinecie w Białym Domu odwiedziły dwie istoty, które poinformowały go, że jeżeli nie odwoła inwazji na Kubę jego brat zginie. Cała sprawa wygląda mocno fantastycznie. Niestety dla jej przeciwników istnieje wiele dowodów na to, że wydarzenia te miały faktycznie miejsce. Z prasy możemy dowiedzieć się, że Robert Kennedy faktycznie zaginął, a w dniach poprzedzających inwazję prezydent był mocno spięty, zdenerwowany, jakby nieobecny. Na dodatek z grona najbliższych Johnowi osób dowiadujemy się, że np. żona widziała jak dwie małe, żółte istoty wchodzą do gabinetu męża, a inni świadkowie słyszeli jak Kennedy wykrzykiwał coś w swoim gabinecie mimo, że był tam sam, po czym mając łzy w oczach, jakby przytłoczony jakimś ogromnym ciężarem udał się do domu. 25 lipca 1963 roku podpisał akt o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej. Podobno został do tego zmuszony przez Brodiego. Mimo to próby wciąż trwały. We wrześniu 1963 Brodie w towarzystwie Robert Kennediego ponownie odwiedził prezydenta. Zażądał całkowitego wstrzymania prób nad bronią jądrową - było to ultimatum obcych istot, które wystosowały do USA i przekazały właśnie Brodiemu. Prezydent obiecał zająć się tą sprawą. W rzeczywistości całkowicie ją zignorował. 22 listopada 1963 podczas przejazdu w Dallas został zamordowany. Okoliczności zamachu nigdy jednoznacznie nie zostały wyjaśnione. Czyżby zbieg okoliczności?
Następni prezydenci Johnson, Nixon i Ford podczas swych kampanii wyborczych obiecywali wyborcom, że jeśli to oni wygrają wybory ujawnią całą prawdę na temat UFO. W momencie, gdy zasiadali na fotelu głowy państwa dziwnym trafem zapominali o swoich obietnicach. Wyjątkiem może być prezydent J.Carter, który naprawdę chciał przerwać zmowę milczenia. Zaraz po objęciu rządów zażądał wszelkich informacji, jakie posiadają Stany Zjednoczone na temat UFO. Było to spowodowane tym, że sam był świadkiem obserwacji niezidentyfikowanych obiektów. Tak też się stało. Przygotowano dla niego specjalny pokaz-raport, po którym Carter z drżącymi rękoma i łzami w oczach stwierdził, że informacje te są zbyt niebezpieczne dla opinii publicznej...
Po Carterze, był Ronald Reagan, który podczas swej prezydentury kilka razy, być może celowo lub nie napomknął coś na temat zjawiska UFO. Podczas jednego ze swoich wystąpień powiedział: "Często zastanawiam się, co by się stało, gdybyśmy nagle odkryli, że wszystkim nam, mieszkańcom Ziemi, zagrażają siły pochodzące z innej planety. Z całą pewnością byśmy się zjednoczyli i walczyli razem przeciwko nim".
Następcy Reagana nie wykazywali większego zainteresowania tematem. Uwikłani w różne brudne afery, zajęci byli i są bardziej własnymi korzyściami, sobą niż losem świata.
Sprawa kontaktów prezydentów z obcymi to problem bardzo złożony, jak się wydaje bajka, czyste fantasy, jest wiele faktów, które przemawiają na korzyść teorii, że taki kontakt między nami a nimi rzeczywiście istniał i istnieje. Kiedy zaakceptujemy obecność obcych istot pośród nas, cała sprawa poruszona w tym artykule nabiera logiki i sensu. Oceńcie sami...
|